Rozmowa z dotychczasowym kustoszem licheńskiego sanktuarium ks. Wiktorem Gumiennym MIC
Nie mogę udawać, że jest mi łatwo opuścić stare miejsce i przenieść się, od tak, do nowego. Nie jest łatwo. Jednak, gdy patrzę na to, co za mną, to widzę, jak wiele zawdzięczam Bożej opiece. Naprawdę mam za co Panu Bogu dziękować!
Jakim słowem opisałby Ksiądz lata swojej posługi w licheńskim Sanktuarium?
Służba. Jest ona potrzebna wszystkim tym, którzy przyjeżdżają do naszego Sanktuarium. Starałem się im pomóc w tym, aby mogli przybliżyć się do Boga, aby mogli odnowić albo wręcz odnaleźć drogę do Pana Boga. A takie postępowanie wymaga służby względem bliźniego.
W czasie tych 22 lat które wydarzenie było najtrudniejszym wyzwaniem z punktu widzenia szefa i gospodarza?
Nasuwa się jednoznaczna odpowiedź – zawsze najtrudniejszym wyzwaniem jest to pierwsze, bo wtedy przeciera się szlaki, którymi następnie się kroczy. Tak samo było w moim przypadku. Najtrudniejszym i najbardziej wymagającym wydarzeniem było przygotowanie wizyty Ojca Świętego, Jana Pawła II. Wszystkie inne, m.in. beatyfikacja Stanisława Papczyńskiego, uroczystość poświęcenia naszej bazyliki czy przeniesienie do niej Cudownego Obrazu Matki Bożej Licheńskiej były już na mniejszą skalę. Przy organizowaniu pielgrzymki Ojca Świętego współpracowaliśmy ze wszystkimi organami, m.in. z policją, władzami ówczesnego województwa konińskiego, Biurem Ochrony Rządu i wszelkimi innymi jednostkami. Na szczęście pracowałem w Licheniu od trzech lat i już nieco się zadomowiłem. Wtedy ścieżki współpracy zostały przetarte. Chcę podkreślić, że ta współpraca przebiegała bardzo dobrze. Mogłem liczyć na pomoc i przychylność zarówno ludzi, jak i instytucji. Późniejsze uroczystości to było odświeżanie ścieżek, które wcześniej zostały wypracowane.
Jak zmieniło się licheńskie Sanktuarium od 1996 roku, kiedy to zaczął Ksiądz tutaj pracę?
Chcę podkreślić, że w 1996 roku nie byłem kustoszem tylko przełożonym wspólnoty zakonnej księży i braci marianów. Obowiązki kustosza przejąłem w 2004 roku. Gdy przyjechałem, w krajobrazie Lichenia nie było bazyliki. Można powiedzieć, że była w powijakach – budowano ją od dwóch lat. To zasadnicza różnica. Teraz, gdy pielgrzymi widzą bazylikę w całej jej okazałości, mogą nawet nie zastanawiać się nad tym, jak potężna była to zmiana dla tego miejsca. Nieco później powstał dom pielgrzyma Arka, a w ubiegłym roku otwarto dom pielgrzyma Betlejem. Jeśli myślami udamy się do Grąblina, musimy pamiętać o siostrach anuncjatkach, które zamieszkały tam osiem lat temu oraz o zbudowanym przy ich wspólnocie kościele pod wezwaniem Matki Bożej Dziesięciu Cnót Ewangelicznych. W Grąblinie zbudowaliśmy także kładkę nad drogą. W ten sposób chcieliśmy zwiększyć bezpieczeństwo pielgrzymów odwiedzających las grąbliński. To są rzeczy materialne, które można dostrzec gołym okiem. Drzewa, sadzone przez minione 22 lata w Sanktuarium, zwłaszcza tu, gdzie znajduje się bazylika, urosły i zmężniały. To także bardzo mnie cieszy.
Z których inicjatyw jest Ksiądz szczególnie dumny?
Dotychczas mówiłem o rzeczach materialnych, ale nie uważam, aby one były najważniejsze. Według mnie, te, które są mniej widoczne, ale bardziej wartościowe, to Licheńskie Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym oraz Hospicjum im. św. Stanisława Papczyńskiego. Innymi słowy: dla mnie ważniejsze są dzieła miłosierdzia prowadzone w Sanktuarium. W hospicjum opiekujemy się chorymi w stanach terminalnych. Staramy się tak pomagać naszym pacjentom, by ulżyć im w cierpieniach i by mogli w godnych warunkach odejść do domu Ojca. W Centrum Pomocy wsparcie znajdą ci, którzy borykają się z problemami uzależnień. Ale myślimy też o życiu i dlatego także w Centrum Pomocy powstała poradnia naprotechnologii.
Co Ksiądz pomyślał, gdy dowiedział się o decyzji prowincjała o przeniesieniu w nowe miejsce?
Posłużę się pewnym obrazem. Wzdłuż parkanu przy nowym domu pielgrzyma Betlejem kilka lat temu posadziliśmy lipy. Przedtem te drzewa rosły wzdłuż muru przy ulicy Toruńskiej. Gdy je przesadzaliśmy, te lipy miały już kilkanaście lat. Aby tego dokonać, trzeba było skrócić ich konary, wydostać je z gleby wraz z korzeniami, a to nie było łatwe. Następnie należało je przetransportować i finalnie wkopać w glebę w nowym miejscu. Dziś widać, że wszystkie przyjęły się, zakorzeniły i mają piękne, zielone liście. Jednak aby tak się stało, niezbędna była jedna rzecz – należało je często i obficie podlewać. To był warunek ich dobrego ukorzenienia się i dalszego wzrostu. Udało się nam. Dziś cieszymy się pięknymi lipami rosnącymi przy alei prowadzącej ze starej do nowej części Sanktuarium. Podobnie rzecz się ma z moimi przenosinami. Po 22 latach posługi w Licheniu nie jest to łatwe. Patrząc perspektywicznie, myślę, że mogę być potrzebny tam, dokąd mnie ojciec prowincjał skierował. Jednak, aby to się udało, będę potrzebował tego podlewania, czyli modlitwy tych, którym starałem się służyć w Licheniu. O tę modlitwę bardzo proszę.
A gdzie będzie Ksiądz pracował od 26 sierpnia tego roku?
Będę posługiwał wśród Polonii. Zostałem skierowany do Londynu, do parafii personalnej prowadzonej przez księży marianów w zachodniej dzielnicy miasta o nazwie Ealing. Parafia personalna oznacza, że chęć przynależenia do niej mogą zgłaszać Polacy z całego Londynu. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do parafii terytorialnej czyli takiej, do której należą wierni z kilku pobliskich miejscowości, czy kilku ulic w mieście. Parafia na Ealingu to największa polska parafia w Londynie. Nie mam żadnego doświadczenia w pracy z Polakami mieszkającymi za granicą, ale jestem umiarkowanym optymistą.
Kto będzie Księdzu pomagał w pracy duszpasterskiej w nowym miejscu posługi?
Do Londynu jedziemy w czwórkę. Funkcję proboszcza i ekonoma parafii będzie pełnił ks. Michał Kozak MIC. Ja będę przełożonym wspólnoty zakonnej. Jadą z nami także nasz młodszy współbrat, ks. Jakub Biernacki MIC, który będzie wikariuszem parafii oraz ks. Grzegorz Leszczyk MIC.
Zna Ksiądz język angielski?
Uczyłem się w szkole średniej. Ale dziś nie jest on moją mocną stroną. Pocieszam się tym, że przede wszystkim będę pracował wśród Polonii, która nadal mówi po polsku. Jednak, aby nie czuć się wyobcowanym ze środowiska, w którym przyjdzie mi pracować, myślę, że z czasem będę musiał nauczyć się języka angielskiego, przynajmniej w takim stopniu, by móc się komunikować.
A co z Księdza hobby, czyli łowieniem ryb. W Licheniu warunki do wędkowania są wymarzone, a jak jest w Londynie?
Powiem tylko tyle, że największego szczupaka, jakiego w życiu udało mi się złowić, złapałem w wodach Tamizy, pod Londynem (uśmiech).
Był Ksiądz pomysłodawcą rekolekcji „Przygotowanie do spowiedzi generalnej”, które od wielu lat odbywają się w Licheniu i cieszą się niesłabnącą popularnością. Czy przeszczepi je Ksiądz na grunt brytyjski ?
To nie jest prosta sprawa. Uczestnicy tych rekolekcji często pytają, dlaczego nie ma takiego spotkania u nich w rodzinnej parafii. Jako kapłan, mogę głosić słowo dla kilkunastu czy kilkuset osób. To nie stanowi problemu. Problem pojawia się wówczas, gdy przychodzi czas na spowiedź, która nierzadko trwa kilkadziesiąt minut, a nawet niekiedy kilka godzin. Często jest to spowiedź z kilku lat a nawet z całego życia. Ksiądz proboszcz z danej parafii mógłby przygotować i przeprowadzić takie rekolekcje, ale problem tkwi w liczbie księży, którzy muszą pełnić posługę w konfesjonałach w najważniejszym momencie tych rekolekcji. W licheńskim Sanktuarium posługuje wielu kapłanów, dlatego u nas nie ma problemu, aby tego typu rekolekcje zorganizować. W innych miejscach, jak choćby we wspomnianym Londynie, będzie to trudne ze względu ograniczoną liczbę kapłanów.
I na koniec chcę zapytać czy tak po prostu, po ludzku, nie jest Księdzu żal wyjeżdżać z Lichenia?
Oczywiście, to nie jest prosta sprawa, jeśli w jednym miejscu spędziło się 22 lata. Nie mogę udawać, że jest mi łatwo opuścić stare miejsce i przenieść się, od tak, do nowego. Nie jest łatwo. Jednak, gdy patrzę na to, co za mną, to widzę, jak wiele zawdzięczam Bożej opiece. Naprawdę mam za co Panu Bogu dziękować! Wierzę też, że to iż jadę do Londynu, jest Jego wolą. A skoro w Licheniu Pan Bóg czynił dobro za pośrednictwem mojej osoby, to wierzę, że tak samo dobro będzie czynione tam, dokąd się udaję.
Dziękuję Księdzu za rozmowę i dotychczasową współpracę. Życzę wielu łask Bożych.
Bóg zapłać. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i błogosławię. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Rozmawiał Robert Adamczyk
Licheń Stary, 20 sierpnia 2018 r.