SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ LICHEŃSKIEJ BOLESNEJ KRÓLOWEJ POLSKI

Dostałem od Pana Boga misję…

Ksiądz Yan Chuprynski (Jan Czupryński) ma 28 lat i pochodzi z Białorusi. Do Polski przyjechał jako 17-latek, konkretnie po to, by wstąpić do Zgromadzenia Księży Marianów. Na samym początku zainspirowała go postać proboszcza z parafii, na terenie której spędził dzieciństwo. Młody kapłan wspomina, że jego proboszcz był człowiekiem niezwykle otwartym na ludzi, który zawsze pierwszy wychodził z inicjatywą. I właśnie wtedy, jako 14-latek, zaczął zastanawiać się nad wstąpieniem do seminarium.

Kiedy rozpoczęło się odkrywanie charyzmatu mariańskiego?

Odkrywanie charyzmatu Zgromadzenia Księży Marianów zaczęło się dopiero w nowicjacie. Było tak, że najpierw walczyłem o to czy ja chcę być księdzem, czy to rzeczywiście moje powołanie, gdzie mnie Pan Bóg prowadzi. Stopniowo otwierało się przede mną, że chcę być księdzem, chcę być zakonnikiem. Wspólnota Marianów odpowiadała mi tak po ludzku. Z perspektywy czasu, nie wszystko to czym się kierowałem przy wyborze, było zgodne z charyzmatem.

Która część charyzmatu była dla Księdza tą najważniejszą, do której czuł szczególne powołanie? Czy była to część szczególnej troski za zmarłych?

Dla mnie to jest nie tylko praktyczna część, ale też część duchowa, by dla zmarłych uzyskiwać odpusty i ofiarowywać je za zmarłych, by ratować ich z czyśćca. Te dusze, którym ja pomogłem są ze mną w pewnej relacji, one mogą mi też pomóc. To taki… deal katolicki. Jest to coś konkretnego. To wpływa na życie parafialne i duszpasterskie. Ono też jest jednym z naszych charyzmatów – to właśnie duszpasterstwo. Jest też ta trzecia – centralna część, czyli szerzenie kultu Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, które jest naprawdę czymś głębokim. To oczywiście jest związane z Maryją, ale jest Ona owocem Niepokalanego Poczęcia, jej sprawcą jest Bóg. On wybiera kogoś ze względu na swojego Syna i daje mu odpowiednie łaski. My jakby głosimy Boga, który wybiera każdego z nas i daje nam odpowiednie łaski. Kiedy ja odpowiadałem na swoje powołanie, to wiedziałem że On będzie ze mną. Nie powie mi „trzymaj się chłopie” tylko wyposaży w zdolności by np. nauczyć się języków, umieć iść do chorych czy do dzieci.

Były takie momenty poważnego kryzysu, gdy przyszło zwątpienie?

Tak… Było kilka. Niektóre były infantylne, ale o jednym opowiem. Już w seminarium mniej więcej na  trzecim roku studiów. Chodziłem do wspólnoty neokatechumenalnej i jedna z dziewczyn podważyła moje powołanie. Czy świadomie czy nie? Czy miała jakąś intencję czy nie miała? Po prostu zasiała pewne zwątpienie we mnie – o kurczę, ktoś nie wierzy w moje powołanie, może ja też muszę zwątpić? Ale w tym samym tygodniu podeszło do mnie dwóch mężczyzn, choć nikt wcześniej tego nigdy tak nie robił. Jeden podszedł, zobaczył że mam koloratkę to powiedział – o kleryk, fajnie że jesteś. A drugi powiedział, że może wstąpiłbym do zakonu i wskazał palcem na klasztor Marianów.  Odpowiedziałem, że akurat idę tam na obiad!

Czy wyobrażał sobie ksiądz, że mógłby być kimś innym?

Widzę znajomych, którzy mają już dzieci. Ta dziewczyna, która sprawiła, że zwątpiłem… byłem na jej ślubie! Więc czasami takie myśli przychodzą, ale nie są one poważne. Przyznaję się przed sobą, że ja bym nie chciał nic innego robić. Świat jest piękny, ale wiele rzeczy nie ma w nim rzeczywistego sensu. Lubię piłkę nożną, mógłbym być dziennikarzem czy analitykiem, ale raczej jako hobby. Piłka nożna jest dla mnie jak muzyka, ale czy chciałbym dla niej żyć? Albo nawet zrobiłem biznes i jestem najbogatszym człowiekiem świata… i co z tego? Życie dla dolarów? Sensu w tym nie widzę, natomiast widzę sens w służbie Bogu. Widzę w Nim sens i radość.

A jak Ksiądz spełnia się tutaj, w Licheniu?

Jestem w Licheniu półtora roku. Dużo rzeczy próbowałem jeśli chodzi o posługiwanie, teraz próbuję chociażby zebrać młodzież, ale byłem też w hospicjum. Cały czas próbuję znaleźć coś w czym się zakorzenię i co wyda owoc. Teraz jest młodzież, współpracuję na tym polu z naszym biurem promocji, organizujemy wyjazdy i spotkania. To też jest działalność parafialna, to są nasi młodzi parafianie. Patrzę na młodych przygotowujących się do bierzmowania i widzę, że oni po sakramencie znikają, nie zatrzymują się bo nie mają oferty dla siebie, choć niektórzy chcą się zatrzymać w kościele. Teraz tworzymy dla nich miejsce, wspólnotę.

Ks. Jan zachęca, by młodzi mężczyźni, którym „chodzi po głowie” bycie księdzem, nie poddawali się zbyt szybko i nie zagłuszali tych myśli. Warto spróbować, choćby po to, by na drodze formacji odkryć dla siebie zupełnie inne powołanie oraz by potem nie żałować, że nie zweryfikowało się sygnałów płynących z serca, a mówiących o ewentualnym życiu w duchowieństwie. W pierwszej kolejności warto skontaktować się z Duszpasterstwem Młodzieży i Powołań Zgromadzenia Księży Marianów.

Podziel się wpisem